Maja Wojtczak urodziła się 1.10.2010r,w szpitalu rejonowym poród odbył się siłami natury, gdyż o wadzie serca dziecka nic nie wiedzieliśmy. W drugiej dobie życia Maja przestała jeść, stała się płaczliwa, zaczęła sinieć. Lekarz badając dziecka stwierdził, że stan dziecka jest ciężki, podejrzewając wadę serca i musi trafić do specjalistycznej kliniki. Padła diagnoza HLHS-niedorozwój lewego serca, krótko mówiąc Maja urodziła się z połową serca. Od razu podłączono jej lek utrzymujący ją przy życiu Prostin. By żyć musi przejść trzy etapy korekty wady serca. Pierwszą operację Maja przeszła w 13 dobie życia, bez komplikacji, po tygodniu odłączono ją od respiratora i została przeniesiona na kardiologię a stamtąd po 3 tygodniach wypisano do domu. Na koniec roku 29 grudnia 2010r. pojechaliśmy na kontrolę do Kraków ? Prokocim, gdyż Maja nie chciała jeść. I zostaliśmy. Okazało się, że stan Mai jest ciężki, na echo serca wyszło, że Maja ma zwężenie łuku aorty i konieczne jest cewnikowanie. Podczas cewnikowania poszerzono aortę balonem. W lutym 2011r. na kolejnej kontroli znów wyszło zwężenie aorty i kolejny raz cewnikowano Maję, niestety tym razem w łuk aorty wstawiono stenta, by nie dochodziło do kolejnego zwężenia (piszę niestety, gdyż stent Maję teraz zabezpiecza ale w przyszłości będzie problem jak go usunąć).Tym razem nie wyszliśmy do domu, bo stan Mai się pogorszył do tego stopnia, że podłączono jej dopaminę i corotrope we wlewie ciągłym. Założono wejście centralne. Przy próbie zmniejszenia leków stan Mai pogarszał się. Wejścia się psuły. Każde kolejne trzeba było zakładać na bloku operacyjnym. Do tego złapała infekcję zapalenia płuc, lekarz tylko przychodził i kiwał głową, że jest źle. A każda rozmowa na temat operacji, II etapu. kończyła się zdaniem, że Maja jest za słaba nie da rady. W końcu po rozmowie z profesorem Skalskim podjęto decyzję o operacji. Po dwóch miesiącach na kardiologii, ciągłych przyjmowanych lekach w stanie ciężkim Maja pojechała na blok operacyjny. Ryzyko było bardzo duże, ale przecież nie mieliśmy innego wyjścia. Zaufaliśmy lekarzom. Udało się. Maja przetrwała operację. Nie zrobiono hemi Fontany tylko Glenn, gdyż hemi Fontana na jej stan była za ciężka. I tak po Glennie długo dochodziła do siebie. Po miesiącu na kardiochirurgii podjęto decyzję ( jej saturacje bardzo się wahały spadały do 50 i próby zejścia z respiratora kończyły się niepowiedzeniem) o operacji. Maja pojechała na blok, zrobiono zespolenie systemowo-płucne. Saturacje zaczęły się poprawiać. Niestety Maja złapała infekcję a dokładnie paskudną bakterię klebsielle. Stan był bardzo ciężki, krytyczny, każdy kolejny antybiotyk nie pomagał. Oddzielono Maję i jeszcze jedną dziewczynkę od reszty dzieci na kardiochirurgii by bakteria się nie rozprzestrzeniała. Po dwóch tygodniach stan Mai zaczął się poprawiać a po kolejnych dwóch mogłam już z Mają przebywać na kardiologii. W końcu 11 lipca wypisano nas do domu. Kolejny nasz pobyt w szpitalu krakowskim związany był z infekcją dróg oddechowych, którą tam leczyliśmy miesiąc, był to listopad-grudzień 2011r. W listopadzie 2012r. znaleźliśmy się na kardiologii w celu cewnikowania Mai przed III etapem korekty wady serca. Niestety już podczas badań EKG wyszło u Mai, groźne zaburzenia serca trzepotania przedsionków. Następnego dnia odbyło się cewnikowanie. Kwalifikacji do III etapu Maja nie otrzymała, gdyż wyszło wysokie ciśnienie w tętnicach płucnych. A po kilku dniach bezskutecznych próbach leczenia zaburzenia rytmu serca, Maja pojechała na zabieg kardiowersji. Udało się, za drugim podejściem wskoczył prawidłowy rytm. Po tygodniu wyszliśmy do domu z zestawem leków: rytmonorm, sildenafil, enerenal, spironol, aspiryna. Maja miała bardzo niskie tętno, w nocy spadało do 35. Dopiera w listopadzie 2013r. przepisano jej salbutamol i bellapan i tętno się trochę poprawiło do 50 w nocy. W listopadzie Maja przeszła piąte już cewnikowanie serca, które znów nic dobrego nie przyniosło. Nic się nie zmieniło od poprzedniego, ciśnienie takie samo i znów nie otrzymaliśmy kwalifikacji do III etapu. Wstawiono jej stenta do tętnicy płucnej. Wypisano nas do domu. 22 marca 2014r. niespodziewanie wylądowaliśmy na kardiologii, z powodu kolejnego trzepotania przedsionków. I znów zabieg kardiowersji. Udało się. Rytm serca unormował się. 20 maja 2014r. zostaliśmy przyjęci na kardiologię w celu zabiegu stomatologicznego. W znieczuleniu ogólnym, z intubacją wyleczono Mai ząbki. Podczas tego pobytu miała mieć Maja zabieg ablacji, żeby nie powtarzały się już trzepotania przedsionków, niestety ordynator oddziału nie zgodził się, twierdząc, że Maja jest za mała, mimo, że lekarz zajmujący się ablacjami ją zakwalifikował. I kolejny raz wypisano nas do domu bez widoków na III etap. Maja została odroczona z powodu zbyt dużych czynników ryzyka.